Rafał Trzaskowski w czasie kampanijnej debaty ze wstydem schował na podłodze flagę LGBT. Bredził też coś o swojej wierze (mimo, że wcześniej kazał zdjąć w budynkach urzędu krzyże), o zatrzymywaniu napływu imigrantów i Ukraińców. Do tego jadł wafelki z kiszonymi ogórkami.

Ale oto znowu może być sobą (albo nie do końca sobą, ale w sidłach swojej opcji)

Po wyborach – poszedł w zaprzęgu na Paradzie Równości, w tym obok ludźmi tworzącymi „nową jakość” w polskich ruchach lewicowych – z satanistami.