Sprawa Andrzeja Szejny z Nowej Lewicy, wiceministra MSZ, ma według nas głębsze podłoże.
To jednocześnie start rytualnego zjadania przystawek przez D. Tuska i PO.
Tak wygląda cykl życia partyjnego pasożyta w wykonaniu PO:
1 faza – Platforma w okresie przed wyborami mnoży i hoduje przystawki, które lemingowe media reklamują jako „niezależne” partie. Nieświadomi wyborcy, którzy nie lubią PiS-u, ale też nie mogą już patrzeć na Tuska – głosują na te partie-wydmuszki i na ich bezsensowne programy, których i tak nikt nie nigdy zrealizuje (aborcja, kwota wolna od podatku, ułatwienia dla przedsiębiorców, podwyżki dla budżetówki, zmiana płci na życzenie i sto innych mniej lub bardziej nierealnych postulatów)
2 faza – po wygranych wyborach tworzy się Wielka Koalicja (np. 13 grudnia), w której przystawki nie mają nic do gadania
3 faza – rozdzielanie stołków – fotel marszałka dla Chihuahuuy Hołowni jak bambusowy tron dla króla Juliana; ministerstwa pracy i inne nieciekawe urzędy dla feministek, a jedyne poważne stołki zawsze wyszarpie ZSL (za to zrezygnuje z jakiejkolwiek wpływu politycznego).
4 faza – zjadanie przystawek. Reżimowe media krzyczą o nieprawidłowościach w ministerstwach kierowanych przez partie-wydmuszki, „liderzy” partyjek tłumaczą się i trzęsą ze strachu, a ZSL wyłącznie pilnuje swoich stołków.
Tusk wie, że najlepiej zacząć od kogoś, kogo można łatwo opisać, obsmarować, obśmiać a jak trzeba to i aresztować. Dlatego to Andrzej Szejna idzie na pierwszy ogień – jest łatwym i oczywistym celem. Kiedy był mianowany, doskonale wiedziano i o jego alkoholizmie, i o oskarżeniach o pobicie kobiety i o pazerności na kilometrówki.
Jest balastem nawet dla własnej partyjki.
A TVN i TVP Info jak wierne psy dołożą od siebie „dziennikarskie śledztwa”.
Tylko jest jedno ale: Radosław Sikorski dał temu Szejnie warunkowy dostęp do tajemnicy służbowej.
Przystawki będą zjadane, póki Tusk nie trafi na swojego Banasia.